Stare drzewa świadkami historii
Od dawna stare i okazałe drzewa, swoim potężnym wyglądem wywierały na ludziach spore wrażenie. Wierzono bowiem, że mają one magiczną moc i zamieszkują je rozmaite duchy. Pod konarami takich drzew ludzie odprawiali obrzędy i modlili się. W wielu miejscach z pokolenia na pokolenie opowiadano, że sędziwe i wielkie drzewa rosły już tam, kiedy osiedlali się pierwsi ludzie. Dużą czcią otaczano zwłaszcza stare, rosłe dęby. Starożytni Grecy i Rzymianie wierzyli, że dąb jest siedzibą i wizerunkiem najwyższych bóstw, czyli odpowiednio Zeusa i Jowisza. Niektóre ludy uważały dęby za drzewa wyrocznie, z których „zachowania” wróżono o pogodzie i urodzajach. U plemion germańskich dęby poświęcano zazwyczaj bogowi burz Donarowi, bowiem pioruny biły najczęściej w te drzewa, rzadko czyniąc im szkodę. Z kolei miejsca pogańskich kultów celtyckich i słowiańskich znajdowały się przeważnie w starych dębowych gajach. W czasach późniejszych motyw liści dębowych oraz żołędzi, często gościł w królewskich i rycerskich herbach, a także w emblematach mundurowych, jako symbolika siły, szlachetności i sławy.
„Widok sędziwych drzew posiada w sobie coś wielkiego i wzniosłego, dlatego też naruszenie tych pomników przyrody (…) jest surowo karane”. Słowa takie odnajdujemy w Podróżach po Ameryce podzwrotnikowej 1799-1804 autorstwa Alexandra von Humboldta (1769-1804). Ten niemiecki przyrodnik, podróżnik i geograf wsławił się m.in. wyprawami naukowymi do Ameryki Południowej. W jednej ze swych licznych podróży opisał rosnące w Wenezueli olbrzymie drzewo zwane „Zamang”. Uważając je za najstarsze i najpotężniejsze w tym kraju, porównał z tzw. drzewem smoczym z okolicy Orotawy na Wyspach Kanaryjskich i nazwał „pomnikiem przyrody” – niem. Naturdenkmal. Wprowadzony na przełomie XVIII i XIX w. termin, dał początek kierunkowi konserwatorskiemu w ochronie przyrody. Wspomniane zaś pomniki przyrody w szybkim czasie zostały naniesione na ówczesne mapy topograficzne (oznaczenie N.D. – skrót od Naturdenkmal), gdzie często posiadają nazwy własne związane zazwyczaj z swoim wyglądem, miejscem, w którym się znajdują lub związaną z sobą legendą bądź też historią. W brzmieniu obecnej Ustawy o ochronie przyrody z 2004 r. pomnikami przyrody są pojedyncze twory przyrody ożywionej i nieożywionej lub ich skupienia o szczególnej wartości przyrodniczej, naukowej, kulturowej, historycznej lub krajobrazowej oraz odznaczające się indywidualnymi cechami, wyróżniającymi je wśród innych tworów, okazałych rozmiarów drzewa, krzewy gatunków rodzimych lub obcych, źródła, wodospady, wywierzyska, skałki, jary, głazy narzutowe oraz jaskinie. Do pomników przyrody ożywionej należą: pojedyncze krzewy, drzewa i grupy drzew odznaczające się sędziwym wiekiem, wielkością, niezwykłymi kształtami lub innymi cechami, a także zabytkowe aleje drzew. Natomiast do pomników przyrody nieożywionej należą: największe głazy narzutowe, tzw. eratyki oraz interesujące formy powierzchni ziemi np. – źródła, wodospady, jary, skałki, wywierzyska, przełomy rzeczne, jaskinie, odkrywki itp.Szacuje się, że w Polsce znajduje się obecnieok. 33 tys. pomników przyrody (1826 na Dolnym Śląsku), z czego najwięcej jest pojedynczych drzew i grup drzew. Przeglądając dziś stare mapy regionu z lat 20-40-tych XX w., odnaleźć można wiele starych drzew oznaczonych jako pomniki przyrody. Większość z nich niestety już nie istnieje. Zniszczyły je burze, wiatry, choroby oraz ludzka ręka. Zapisane w miejscowy krajobraz i utrwalone w legendach znajdowały się także w naszej najbliższej okolicy. Te, które przetrwały są niemymi świadkami biegu wydarzeń oraz ludzkiego żywota na przestrzeni wieków.
Henryków Lubański, pow. Lubań - cis pospolity, najstarsze drzewo w Polsce, ok. 1250 lat (1920-25 r. po lewej; współcześnie po prawej)
Najstarszym drzewem w Polsce jest cispospolity rosnący w Henrykowie Lubańskim, pow. Lubań Śląski. Wiek tego drzewa szacuje się na ok. 1250 lat. Jego obwód pnia wynosi 512 cm, a wysokość 13 m. Cis henrykowski wykiełkował pomiędzy 760 a 770 r. Roślina pamięta więc czasy karolińskie, początki państwa polskiego oraz przynależność terytorialną Śląska do Polski za rządów Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Ok. 992 r. drzewo to miało już ok. 230 lat. Ze względu na swoje właściwości: twardość, sprężystość oraz odporność na gnicie, cis od dawna był przedmiotem eksportu jako surowiec np. do wyrobu łuków kusz. Pierwsza wzmianka o handlu tym drewnem, transportowanym przez Gdańsk do Niderlandów, pochodzi z 1278 roku. Dostarczały go również Ruś i Tyrol. W XIV w. kupcy z Nowego Sącza spławiali cisy podkarpackie Wisłą do Torunia i Gdańska. Spore korzyści z eksploatacji lasów w południowej Polsce ciągnął Sandomierz, gdzie Gdańsk miał swego specjalnego przedstawiciela do spraw handlu drewnem. Ze względu na duże zapotrzebowanie gwałtownie malały zasoby cisa, toteż władze zakonu krzyżackiego wydały nawet zakaz jego wywozu z terenu Prus. W 1423 r. specjalny dekret króla Władysława Jagiełły brał w ochronę los drzew „dużej wartości i ceny, jakim jest cis, albo jemu podobne”. Była to jedna z pierwszych ustaw ochronnych w państwie polskim. Innym starym drzewem z tego gatunku jest cis pospolity rosnący w Bystrzycy, gm. Wleń. Jego wiek ocenia się na ok. 790 lat. Drzewo to wykiełkowało pomiędzy 1220, a 1230 r., a więc w czasach rozbicia dzielnicowego, kiedy w ks. śląskim rządy sprawował Henryk I Brodaty. Ponad 500-letni cis rośnie z kolei w Piechowicach, pow. Jelenia Góra. Drzewo ma wysokość ponad 10 m i obwód pnia 292 cm. Zainteresowanie wzbudzało już w latach przedwojennych, kiedy jego wizerunki i opisy pojawiały się na ówczesnych pocztówkach, w książkach oraz czasopismach.
Bystrzyca, gm. Wleń - cis pospolity, wiek ok. 790 lat (1911 r. po lewej; współcześnie po prawej)
Piechowice, pow. Jelenia Góra - cis pospolity, wiek ok. ponad 500 lat (1928 r. po lewej; współcześnie po prawej)
Na granicy Borów Dolnośląskich i Przemkowskiego Parku Krajobrazowego znajduje się najstarszy w Polsce dąb szypułkowy – tzw. „Dąb Chrobrego, którego wiek wynosi ok. 750 lat (ok. 40 lat młodszy od cisa rosnącego w Bystrzycy). Za pomnik przyrody drzewo to uznane zostało w 1967 r. Jego rozpiętość korony wynosi ok. 16 m, wysokość 28 m, obwód pnia 9,92 m, pierśnica 315,5 cm (trzeci pod względem wymiarów w środkowej Europie). Objętość drzewa ocenia się na 90 m³. Innym znanym okazem pomnikowym dębu szypułkowego jest 400-letni dąb „Jana Dzierżonia” rosnący we Wrocławiu – przy ul. Kazimierza Bartla. Dawniej drzewo to zwano dębem Arthura Hobrechta, który był burmistrzem Wrocławia w latach 1863-72. Po wojnie dąb ochrzczono imieniem śląskiego księdza Jana Dzierżonia (1811-1906), który jest uznawany za „ojca” współczesnego pszczelarstwa. Interesującym pomnikiem przyrody jest również tzw. „Dąb Sułtański” koło Kamieńca Ząbkowickiego, tuż za mostem na Nysie Kłodzkiej (po prawej stronie). W jego pniu tkwi kawałek wielkiego żelaznego haka. Z miejscem, w którym stoi drzewo związana jest legenda - przepowiednia: „kiedyś będzie tu wybudowany zamek. Po jego zniszczeniu zostanie zbudowany następny i jeszcze jeden. Dowódcy walczących stron spotkają się tu i będą rozstrzygać o losach zamku. Sułtan zmęczony walką uwiąże swojego konia do drzewa i w jego cieniu będzie odpoczywał. W każdej zawierusze wojennej zwycięzcy lub przegrani odpoczywać tu będą, a okolica ta zawsze pozostanie nietknięta”.
Dąb "Chrobry" - najstarszy dąb w Polsce, wiek ok. 750 lat (1925 r. po lewej; współcześnie po prawej)
Kamieniec Ząbkowicki - dąb "Sułtański" (1850-1900 r. po lewej; współcześnie po prawej)
W Lądku Zdrój, pow. Kłodzko znajdują się dwa tzw. dęby pokoju (niem. Freiedens Eiche). W 1864 r. świętując zakończenie wojny pomiędzy Prusami i Austrią a Danią posadzono tu „drzewo pokoju”, przy którym znajduje się do dziś kamień z datą 1864. Drugi dąb posadzony został w 1871 r. na cześć zwycięstwa nad francuzami, co upamiętnia znajdujący się przy drzewie kamień z wyrytą datą 1870-71. Chlubą Obornik Śląskich, jest z kolei dąb szypułkowy „Cesarz” (niem. Kaiser-Wilhelm-Eiche " Drzewo to ma 6,45 m w obwodzie, a jego wiek ocenia się na ok. 400 lat. Dąb o 7 m obwodzie pnia rósł jeszcze na początku XX w. w miejscowości Pyszczyn, gm. Żarów. Jego wizerunek został utrwalony na jednej z miejscowych pocztówek. W sąsiednim Zastrużu, osobliwością parku przypałacowego był 500-600 letni dąb, na którym w 1815 r. przybito tabliczkę z wierszem, będącym rodzajem zapytania o sens życia i miejscu w nim natury. Jak głosi opowieść, przebywający w tym miejscu w 1828 r. książę Karol stał się inicjatorem powstania drugiego wiersza, również umieszczonego na starym dębie, będącego odpowiedzią na te pytania. W latach 50-tych XIX w. (przed 1859 r.), właściciel Wierzbnej, niejaki Emil Goldschmidt, kazał wyciąć kilkusetletnie dęby, porastające brzegi rzeki Bystrzycy. Do lat 30-tych XX w. zachowało się w tym miejscu tylko jedno drzewo – dąb, określane jako pomnik przyrody „Neturdenkmal”. Interesująca legenda związana jest natomiast ze starym tzw. „francuskim dębem” w Mrowinach, gm. Żarów. Wedle wspomnień jednego z dawnych mieszkańców tej miejscowości „często na pagórku przy francuskim dębie ksiądz odprawiał tzw. leśne msze. Opowiadano, że pochowano tam w 1813 r. grupę żołnierzy Napoleona, powracających z wojny w Rosji, a zmarłych w Mrowinach. Na miejscu pochówku posadzono dąb, który po ponad stu latach był bardzo okazały”. Wedle innych relacji na skraju parku przy drodze do Weseliny stał niegdyś krzyż poświęcony poległym w 1813 r. w okolicy Mrowin żołnierzom francuskim. Dąb zwany „francuskim” rośnie na skraju parku do dnia dzisiejszego. Na mapie topograficznej z 1937 r., skala 1:25 000 został oznaczony jako N.D. – Naturdenkmal.
Lądek Zdrój, pow. Kłodzko - dąb "pokoju" z 1871 r.
Oborniki Śląskie, pow. Trzebnica - dąb "Cesarz", wiek ok. 400 lat (1965 r. po lewej; współcześnie po prawej)
Pyszczyn, gm. Żarów - dąb o 7 m obwodzie pnia (fragment pocztówki z pocz. XX w.); fragment mapy z oznaczeniem (1937 r., skala 1:25 000)
Zastruże, gm. Żarów - plan parku pałacowego z 1835 r., strzałką zaznaczony 500-600 letni dąb
Mrowiny, gm. Żarów - tzw. "francuski dąb", powrócimy w to miejsce ze specjalistycznym sprzętem aby zbadać krążącą legendę z czasów napoleońskich
Stare ok. 500 letnie dęby o obwodzie pnia 5,30 i 5,50 m rosną przy leśnej drodze z Imbramowic do Tarnawy. Drzewa te wykiełkowały prawdopodobnie pomiędzy 1460 a 1500 r. Stary ok. 400-letni dąb, o obwodzie pnia 4,35 m, rośnie także przy dawnym folwarku w Weselinie. Innymi pomnikami przyrody w pobliskiej okolicy były: dąb Hindenburga „Hindenburg Eiche” oraz dąb Bismarcka „Bismarck Eiche”, rosnące w pobliżu miejscowości Skarżyce, gm. Strzegom. Przy drodze z Domanic do Maniowa, gm. Mietków rósł kiedyś cieszący się złą sławą tzw. dąb „czarownic” (niem. Hexen Eiche). Wedle starych opowieści, dąb jak i jego pobliska okolica była nawiedzona i przeklęta. Na tym ponurym drzewie często popełniano samobójstwa, a miejscowa ludność omijała go szerokim łukiem. Podobnie złą sławą cieszył się tzw. buk „śmierci” (niem. Totenbuche), rosnący w pobliży Lutomii Górnej.
Stare dęby przy leśnej drodze Imbramowice-Tarnawa - 5,50 m w pniu (po lewej), 5,30 m (po prawej)
Skarżyce, gm. Strzegom - dąb Bismarcka, ok. 1920-27 (po lewej); oba dęby na fragmencie mapy z 1937 r. (po prawej)
Maniów Mały, gm. Mietków - "dąb czarownic" ok. 1900-45 (po lewej); oznaczenie na mapie z 1937 r (po prawej)
Lutomia Górna, pow. Świdnica - "Buk Śmierci" na fragmencie mapy topograficznej z 1937 r., skala 1:25 000
Z wydarzeniami mającymi miejsce w czasie tzw. wojen śląskich, które toczyły ze sobą w XVIII w. Prusy i Austria, związane są dwa stare drzewa, rosnące kiedyś w niedalekiej okolicy. W miejscowości Podlesie, pow. Dzierżoniów, znajduje się dzisiaj nietypowy pomnik przyrody w postaci żeliwnego odlewu pnia drzewa. Obiekt ten oprócz wydarzenia historycznego, upamiętnia także rosnącą niegdyś w tym miejscu dorodną lipę. W czasie III wojny śląskiej (1756-63, zwana siedmioletnią) doszło do bitwy pod Burkatowem i Lutomią. Naprzeciw siebie stanęły w tym miejscu armie austriacka i pruska. Rankiem 21 lipca 1762 r. rozgorzała zacięta walka w pobliżu góry Grzybina (na wschód od Lutomii Górnej), w wyniku której wojska austriackie zostały wyparte z obronnych szańców i zmuszone do odwrotu. Po stronie pruskiej poległo wówczas 760 żołnierzy, a 850 było rannych. Austriacy stracili 2 500 poległych. Następnego dnia po bitwie dokonano masowego pochówku poległych żołnierzy obu walczących stron. W tym dniu tj. 22 lipca 1762 r., rankiem, król Fryderyk II przybył na krótki odpoczynek do zajazdu Dawida Polte we wsi Podlesie. Jak głosi legenda król zsiadł z konia, a karczmarz, odbierając konia Fryderyka II od ordynansa, przywiązał go do pierścienia wbitego uprzednio w pień lipy, rosnącej przed wejściem do zajazdu. Niedługo potem drzewo nazwano „lipą królewską” (niem. Königlichen Linden). 10 sierpnia 1853 r. silna nawałnica, przewróciła sławną lipę, której wiek szacowano wówczas na 183 lata. Zwalony pień drzewa z otworem po wbitym pierścieniu starannie przechowywano. W dwa lata później posadzono w tym miejscu nową lipę, która po pewnym czasie uschła. W 1858 r. na polecenie króla Fryderyka Wilhelma IV, zaprojektowano i odlano w hucie „Anna” w Grzmiącej, żeliwny pień lipy dla uczczenia pamięci Fryderyka II. Pień ten stanął w miejscu starej lipy, gdzie znajduje się do dziś.
Podlesie, pow. Dzierżoniów, żeliwny pień lipy ok. 1943 r. (po lewej), współcześnie (po prawej)
Na mapie przedstawiającej Góry Sowie - Wałbrzych, Nowa Ruda, Dzierżoniów – okolice z 1934 r., skala 1:37 500, odnaleźć można przy drodze z Glinna (niem. Heinrichau) do Walimia (niem. Wüstewaltersdorf), drzewo oznaczone jako „Panduren Fichte”, czyli „Świerk pandurów”. Nazwa drzewa wzięła się zapewne od stacjonujących w tej okolicy w czasie wojen śląskich pandurów, pozostających na służbie austriackiej. Owi pandurzy (także bandurzy, synonim opryszka), byli formacją ochotniczą sformowaną gł. z Chorwatów, też Węgrów i in. w Slawonii podczas tzw. sukcesyjnej wojny austriackiej. Dowodził nimi niejaki baron von Trenck. Pandurzy specjalizowali się głównie w służbie patrolowej oraz atakowaniu obcych i ochronie swoich linii zaopatrzeniowych. W 1744 r. otoczyli w Budziejowicach pełny regularny pruski regiment piechoty fizylierów von Kreytzen'a, po czym zmusili go do kapitulacji. W ręce pandurów dostały się wszystkie sztandary oraz sam szef regimentu. Do historii przeszli jednak jako grabieżcy i postrach ludności cywilnej. W kronice miasta Świebodzice pod datą 29 maja 1745 r. odnajdujemy taką oto wzmiankę „… o 4 godzinie po południu, przybyli z Kamiennej Góry pandurzy w liczbie 800 osób i 300 huzarów. Ulokowali się wprawdzie całkiem spokojnie, wystawili jednak natychmiast kilka posterunków i wart. Goście ci byli nader dzikimi i surowymi żołnierzami, jednak ich dowódca pułkownik Simbschen, trzymał bardzo surową dyscyplinę i karność”. W innym miejscu czytamy „… pandurzy byli ludźmi, którzy z ogniem obchodzili się w najwyższym stopniu nieostrożnie. Rozpalali na ulicach ogniska między drewnianymi zabudowaniami, także ci, obozujący za domami przy murach miejskich, palili ognie, przy których gotowali leżąc przy tym na stertach słomy, którą składali przy ogniskach w miejscach wypoczynku. Przy małej szerokości ulic mógł powstać pożar, który zmieniłby całe miasto w popiół”.
Glinno, pow. Wałbrzych - "Sosna Pandurów" na fragmencie mapy z 1934 r., skala 1:37 500
Pandurzy - formacja słynąca z grabieży i rozbojów
Niektóre z wykorzystanych fotografii pochodzą z wroclaw.hydral.com.pl
Opracowanie
Bogdan Mucha