Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

"Tylko dla orłów", czyli rajd niemieckich komandosów z Łażan na Brzeg Dolny

Drukuj
Utworzono: czwartek, 20, listopad 2014

Dzisiaj chcemy przedstawić Wam historię, która wydarzyła się naprawdę i choć po dziś dzień owiana jest mgłą wielkiej tajemnicy oraz niedomówień, mogłaby z całym powodzeniem posłużyć pewnie za kanwę znakomitego filmu wojennego. Temat znany jest z pewnością wielu wtajemniczonym pasjonatom II Wojny Światowej. My chcemy po raz wtóry przypomnieć go i przekazać z uwagi, że wydarzenia które przeszły do legendy mają swój początek właśnie u Nas nieopodal Żarowa. W styczniu 1945 roku Armia Czerwona dotarła na obszar Dolnego Śląska. Ta dotychczas spokojna i senna kraina, pracująca na potrzeby gigantycznej machiny wojennej III Rzeszy, teraz stanęła w obliczu straszliwego niebezpieczeństwa. Lokalne władze oraz odpowiednie służby państwowe w pośpiechu ewakuowały i ukrywały to co najcenniejsze począwszy od przemysłu, który nie mógł ujrzeć światła dziennego, a kończąc na dziełach sztuki i kosztownościach przez lata grabionych na okupowanych terenach Europy. Zacierano starannie wszelkie ślady, lecz nie wszystko udało się w porę ukryć lub zniszczyć. Dnia 26 stycznia 1945 roku Rosjanie zajęli bez walki miasto Dyhernfurth (obecnie Brzeg Dolny) oraz mieszczącą się tutaj potężną fabrykę chemiczną (późniejsze Zakłady "Rokita"). Wojska niemieckie wycofały się w pośpiechu za Odrę i ograniczyły się jedynie do zniszczenia promu oraz mostu kolejowego na rzece. Oficerowie Armii Czerwonej nie zdawali sobie chyba sprawy z tego jak ważne obiekty przyszło im zdobyć oraz co w nich pozostawiono.

 

Kadry z tajnego filmu niemieckiego przedstawiającego zakłady ANORGANA w Brzegu Dolnym
(www.odkrywca.pl)

 

Fotografia powojenna. Zakłady "Rokita" w odbudowie. Lata 1946-47
(www.dolny-slask.org.pl)

 

Co prawda wywiad radziecki posiadał informacje o produkcji zbrojeniowej prowadzonej w tym miejscu, jednak przemysł strategiczny w tamtym okresie już dawno został przeniesiony pod ziemię w uzasadnionej obawie przed atakami z powietrza. Jeszcze w 1939 roku znany wszystkim później koncern IG Farbenindustrie wybrał właśnie miejscowość Dyhernfurth, na miejsce nowej fabryki, którą kodowano nazwą ANORGANA G.m.b.H. Budowa zakładów ukończona została w pośpiechu w latach 1940-41, kosztem około 500 000 000 marek. Ogółem 15 firm budowlanych pod generalnym nadzorem firmy "LURANIL" z Ludwigshafen wzniosło 130 budynków fabrycznych. W prace budowlane zaprzęgnięto również tanią siłę roboczą, jaka wówczas była dostępna na Dolnym Śląsku, a więc więźniów obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Utworzono tutaj filię obozu funkcjonującą pod oznaczeniem Aussenkommando Dyhernfurth I i II. Zakłady "ANORGANA" powstały z myślą o produkcji śmiercionośnych gazów bojowych takich jak tabun oraz sarin i takie też tam produkowano. Gazami tymi napełniano pociski artyleryjskie oraz bomby lotnicze. Po uruchomieniu produkcji nie zrezygnowano z pracy więźniów obozowych. Komando I, ok. 450 osób, przejęło wówczas zadania związane z produkcją gazów i ładowaniem ich do pocisków oraz bomb, natomiast Komando II liczące do 3 tys. osób nadal prowadziło prace nad rozbudową zakładów. Wedle opisów w obozie znajdowała się jeszcze jedna odrębna grupa więźniów. Była to tzw. grupa RU, czyli Rückkehr Unerwünscht (z niem. powrót niepożądany). Ci więźniowie pracowali w wydzielonej hali produkcyjnej, do której nie miały wstępu żadne osoby postronne. Fabryka oraz jej produkcja były ściśle tajne. Wartownicy SS nadzorujący obóz nie tylko musieli podpisać dokument mówiący o zachowaniu tajemnicy, ale również wzbronione im było oglądać pracę więźniów. Wyładunek oraz załadunek napełnionych gazem pocisków, gotowych do transportu zawsze odbywał się za specjalnymi parawanami. Część hali fabryki, gdzie napełniano pociski posiadała specjalne przewody do podawania trującego gazu. Otwory okienne oraz wejściowe zamykane były w sposób hermetyczny. W podłodze znajdowały się z kolei kanały wentylacyjne, którymi tłoczono świeże powietrze. Hala dzieliła się na poszczególne pomieszczenia: biuro oraz stolarnia gdzie naprawiano skrzynie służące do transportu pocisków oraz inne elementy związane z ich przewożeniem, następnie oddzielne stanowiska do napełniania bomb wraz z ich magazynem, pocisków artyleryjskich i ich kontroli. Płynny gaz wlewany był do pocisków przez specjalne maszyny. Otwór wlewowy zakręcany był nakrętką i pokrywany farbą koloru żółtego, która zmieniała barwę na czerwoną w przypadku rozszczelnienia. Dodatkowo bomby sprawdzane były w dwóch komorach podciśnieniowych. Wadliwy pocisk wracał na dział napełniania w celu wykręcenia nakrętki i neutralizacji gazu przy pomocy substancji nieznanego pochodzenia. Ogółem w latach wojny zakłady ANORGANA wyprodukowały ok. 12 000 ton tabunu, którym napełniono pociski i bomby nigdy nie użyte w walce. Zginęło przy tym z głodu, chorób, zatrucia gazem i egzekucji ponad 3 000 więźniów miejscowej filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. 24 stycznia 1945 roku Niemcy rozpoczęli ewakuację podobozów, w trakcie której zginęło ok 2 000 więźniów z obydwu komand pracy. W fabryce pozostawiono jednak ściśle tajną dokumentację oraz ukryte pod ziemią zbiorniki zawierające śmiercionośną zawartość z trującym gazem.

 

 

Po zdobyciu zakładów, Rosjanie nieświadomi tego na "czym siedzą" pozostawili tutaj jedynie niewielki garnizon wartowniczy, a pozostałe siły ruszyły w stronę Trzebnicy. W tym miejscu rozpoczyna się właśnie najbardziej interesująca historia ze spektakularną akcją, która swój początek wzięła w sztabie 4. Armii Pancernej w Łażanach koło Żarowa. Dowództwo niemieckie obawiało się bowiem, że Rosjanie odkryją zbiorniki z bojowym gazem i wykorzystają go w walce przeciwko Wehrmachtowi. W sztabie 4. Armii Pancernej w Łażanach zdecydowano więc, że zakłady ANORGANA należy jak najszybciej odbić w celu zniszczenia zbiorników z gazem poprzez wypompowanie go do Odry, przez co zostanie zneutralizowany, zabrać lub zniszczyć tajną dokumentację oraz wedle różnych późniejszych niepotwierdzonych relacji odbić przetrzymywanych tam naukowców. Jak pisze generał major Hans von Ahlfen (komendant Festung Breslau potem przeniesiony na front zachodni, gdzie 17 kwietnia 1945 r. dostał się do niewoli amerykańskiej) w fragmentach swojej książki pt. Walka o Śląsk 1944/45: ... Sachsenheimera upatrzono sobie najpierw na komendanta niegotowej jeszcze twierdzy Głogów. Ale stało się inaczej. Wezwany zupełnie niespodziewanie na początku lutego do kwatery głównej 4. Armii Pancernej w Łażanach pod Świdnicą, otrzymał tam równie pilne, co nadzwyczaj ważne zadanie, które w obliczu wyjątkowości celu musiało się powieść, jeśli zamierzano uniknąć szkód o nieprzewidywalnych na razie rozmiarach. Do tej pory kilkakrotnie już piętnowano negatywne skutki występującej na najwyższym szczeblu lekkomyślności w ocenie sytuacji na wschodzie. Tutaj wydany zbyt późno alarm ewakuacyjny doprowadził do tego, że na łeb na szyję trzeba było opuszczać zakłady chemiczne położone na północ od Odry, tuż przy północno-wschodnich krańcach Brzegu Dolnego (Dyhrenfurth) i zabrakło czasu na unieszkodliwienie określonych substancji. Dalej czytamy ... Wytwarzany w Brzegu Dolnym gaz stanowił broń szczególną, nieznaną jeszcze w czasach I wojny światowej. Powstała ona w najściślejszej tajemnicy i pozostała nienaruszona w tamtejszych zakładach. Poinformowanemu o tym i o wadze zadania generałowi szef sztabu generalnego 4. Armii Pancernej, major sztabu Knippel przedstawił rozkaz dopracowany w najmniejszych szczegółach ... Rozkaz ten w najważniejszych punktach brzmiał następująco: odbicie zakładów z zaskoczenia ma umożliwić grupie specjalistów, złożonej z 2 profesorów, oficera obrony przeciwgazowej wojsk lądowych i 80 pracowników zakładów, zniszczenie znajdujących się tam gazów trujących. Są one przechowywane w kadziach. Stamtąd gaz miał zostać przepompowany przez znajdującą się w zakładach przepompownię i zakładowy rurociąg do Odry. Wtedy stałby się nieszkodliwy i uległby zniszczeniu – bez groźby wykonania przez nieprzyjacielskich ekspertów fachowej analizy. Wysadzenie zbiorników byłoby natomiast niewystarczające, ponieważ tworzenie się osadów nie wykluczyłoby możliwości przeprowadzenia fachowej analizy. Nie przewidywano natomiast ani usunięcia, ani zniszczenia surowców przechowywanych w 9 grupach bunkrów, ponieważ ich ilości były zbyt duże ... Zadania podzielono następująco: generał Schasenheimer miał dowodzić bitwą, zdobyć zakłady i zabezpieczać je tak długo, aż fachowcy przepompują gaz do Odry. Za realizację zniszczenia gazu odpowiedzialni byli obaj profesorowie. Tymczasem w kierunku południowych okolic Brzegu Dolnego wyruszyły oddziały przeznaczone do przeprowadzenia operacji. Oprócz piechoty i artylerii do dyspozycji miano postawić następujące oddziały wojsk specjalnych: po jednej kompanii strzelców spadochronowych z Grupy Armii "Południe" i "Wisła", czyli sąsiadów Grupy Armii "Środek" z lewej i z prawej, jedną-dwie baterie dział przeciwlotniczych 8,8 cm oraz 906. kompanię lekkich łodzi saperskich z 81 łodziami szturmowymi. Zgodnie z planem dowództwa Grupy Armii natarcie miało się rozpocząć tuż po świcie od mocnego, całkowicie zaskakującego ognia artylerii na rozpoznane cele broni ciężkiej, po czym natychmiast do akcji mieli wejść strzelcy spadochronowi i zająć teren fabryki.

 

 

Pałac w Łażanach. Na przełomie stycznia i marca 1945 roku tutaj mieścił się sztab 4. Armii Pancernej

 

Generał Fritz Hubert Gräser dowódca 4. Armii Pancernej

 

Generał major Max Sachsenheimer

 

Generał major Max Sachsenheimer dotychczas dowódca 17. Dywizji Piechoty wyznaczony na stanowisko dowodzącego specjalną grupą uderzeniową osobiście udał się na "cichy zwiad" w rejon planowanej operacji. W asyście dwóch oficerów, którzy wówczas zginęli rozpoznał teren i powrócił do Łażan aby zameldować o panującej tam sytuacji dowódcy 4. Armii Pancernej, którym był generał Fritz Hubert Gräser. Sachsenheimer miał przy tym obawy i zastrzeżenia co do użycia w akcji strzelców spadochronowych, którzy mogli zostać zauważeni przez wroga, a ten w każdej chwili mógł skierować na Brzeg Dolny swoje jednostki pancerne. Przygotowana w Łażanach operacja została rozpoczęta w nocy z 3 na 4 lutego. Oddziały uderzeniowe bez trudu pokonały stanowiska karabinów maszynowych przy moście kolejowym w Brzegu i zabezpieczyły przyczółek. Nigdzie nie natrafiono na znaczniejsze siły nieprzyjaciela, który akurat w tym czasie był bardzo zajęty spożywaniem win i wódek na miejscowym zamku. W 65 minut od rozpoczęcia operacji "grupa techniczna" rozpoczęła prace w zakładach chemicznych, które przebiegały szybciej niż wcześniej zakładano. Wszystkie urządzenia wraz przepompownią okazały się bowiem sprawne. Po opróżnieniu pojemników z gazem do Grupy Armii "Środek" generał Saschenheimer wysłał meldunek o poprawnym zneutralizowaniu niebezpiecznej substancji podpisany przez obu obecnych tam profesorów. Podczas operacji kilku saperów zakładając na wszelki wypadek ładunki wybuchowe na pojemnikach pod wpływem działania gazu straciło wzrok, jednak leczeni potem w szpitalu polowym szybko odzyskali zdrowie. Dopiero 5 lutego zorientowani w sytuacji Rosjanie przystąpili do natarcia, ale wówczas trwało już opuszczanie zakładów przez grupę uderzeniową generała Saschenheimera. Pokonanie lodowatej Odry przebiegło zgodnie z planem. W potyczkach z Rosjanami komandosi zniszczyli 6 nieprzyjacielskich czołgów, zatrzymując tym samym ich dalsze zapędy pościgowe. Dopiero w okolicach Środy Śląskiej grupa Sachsenheimera została osaczona przez oddziały Armii Czerwonej, ale zdołała się wyrwać z okrążenia. Za wykonane zadanie generał Max Sachsenheimer otrzymał od Hitlera odznaczenie w postaci Liści Dębowych z Mieczami do Krzyża Rycerskiego. Do dziś pozostało wiele pytań związanych z brawurową akcją tzw. "grupy Sachsenheimer". Dlaczego ponownie forsowano Odrę ? Kiedy zaledwie kilkanaście km w kierunku zachodnim w rejonie Ścinawy walczyło silne zgrupowanie wojsk niemieckich. Dlaczego więc wybrano drogę dłuższą i jednak bardziej niebezpieczną. Wygląda na to, że za wszelką cenę generał Sachsenheimer starał się dotrzeć z powrotem do sztabu 4. Armii Pancernej w Łażanach pod Żarowem. Dlaczego ? Do dziś nie wiadomo czy Niemcy zabrali coś ze sobą z ANORGANY. Czy były to tylko ściśle tajne dokumenty dotyczące produkcji gazów bojowych, a może coś zupełnie innego. Owiana tajemnicą i legendą misja specjalna komandosów Sachsenheimera do dziś budzi wiele emocji pośród sympatyków historii II Wojny Światowej.

 

Opracowanie
Bogdan Mucha

© 2022 Żarowska Izba Historyczna

Friday the 19th. By BlueHost Review and Affiliate Marketing.