Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Wałbrzyski "złoty pociąg" - prawda czy kolejny fałszywy trop

Drukuj
Utworzono: czwartek, 20, sierpień 2015

Ledwie ustąpiły nękające nas przez dłuższy czas upały, a już wybuchła kolejna gorączka. Tym razem jest to "gorączka złota i diamentów". Wszystko za sprawą sensacyjnej informacji, która jak burza obiegła wszystkie możliwe media. Mianowicie wedle doniesień do starosty powiatu wałbrzyskiego dotarło pismo, w którym dwaj wspólnicy Polak i Niemiec, reprezentowani przez kancelarię prawną zgodnie z Ustawą z dnia 20 lutego 2015 r. o rzeczach znalezionych (Dz.U. z 2015 r. poz. 397), zawiadomili o znalezieniu pociągu pancernego z czasów II wojny światowej. Pociąg ten zawiera prawdopodobnie dodatkowe urządzenia w postaci np. dział samobieżnych ustawionych na platformach. Pociąg mieści w sobie także przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne. Ponadto panowie wystąpili o przysługujące im znaleźne, czyli wedle ustawy 10% wartości rzeczy znalezionych. Informacja zatem bardzo sensacyjna, a namierzony pociąg od razu okrzyknięty został legendarnym "złotym pociągiem", który pod koniec wojny miał przewozić niesamowite kosztowności z Wrocławia i dosłownie zniknął na torach gdzieś za Świebodzicami. Minęło 70 lat. Poszukiwaczy owego skarbu było już wielu, a teorii, gdzie ukryto "złoty pociąg" jeszcze więcej. Jak do tej pory nie odnaleziono niczego i zadać należy pytanie, czy w ogóle prowadzono jakiekolwiek poszukiwania, a może tylko wiele o tym mówiono. Nie nam jednak dokonywać oceny, gdyż leży to poza obszarem naszych działań i zainteresowań. Owa rzec już można kolejowa "gorączka złota i diamentów" jaka nakręcona została siłą medialną nie może pozostać jednak bez kilku słów i z naszej strony, gdyż jakikolwiek pociąg wiozący ładunek z Wrocławia w stronę Wałbrzycha musiał przecież przejechać przez stacje kolejowe w Imbramowicach i Żarowie. Ale po kolei. Jak donosi portal wiadomości.onet.pl odkrywców "pancernego pociągu" reprezentuje wrocławski radca prawny pan Jarosław Chmielewski, który udzielił krótkiego wywiadu dziennikarzom portalu onet.pl .

 

Całość można przeczytać klikając tutaj. W tym miejscu pojawiają się niejasności. A mianowicie, prawnik pytany o "złoty pociąg" powiedział ... to są jakieś sensacje medialne. Tego nie wiadomo. Szczegółów dotyczących tej dokumentacji nie mogę ujawnić. Mogę powiedzieć, że moi klienci są bardzo sceptyczni, że to jest właśnie ten słynny pociąg, na którym zostało zdeponowane złoto, inne cenne przedmioty. Z całą jednak pewnością jednak informacja o odnalezieniu pancernego składu mierzącego około 150-120 metrów jest wiarygodna. Dalej pytany o zawartość pociągu i znajdujące się w nim kosztowności wyjaśnił ... Oni tego nie wiedzą. Nie wykluczają, że to może być pusty skład, pociąg pancerny mający po prostu wartość historyczną. Nie można też na razie jednoznacznie wykluczyć, że nie jest to słynny zaginiony w tajemniczych okolicznościach „złoty pociąg”. Jednak było już tyle wskazań i jego nieudanych poszukiwań, że moi klienci mają do tej legendy podejście czysto racjonalne. Podejrzewają, że historia tego składu ze złotem może być tylko mitem. Informacje publikowane w mediach, że oni są pewni, że znaleźli pociąg ze złotem i chcą 10 proc. znaleźnego są nieprawdziwe. Jak zatem wypowiedzi te mają się do zawartości pisma, które trafiło na biurko starosty wałbrzyskiego ? Treść pisma zmanipulowana na potrzeby medialne, czy też próba wycofania się jego autorów w świetle przecieku informacji do wiadomości publicznej ? Jak widać dokumentacja przedstawiona w kancelarii prawnej i starostwie powiatowym posiada na tyle silne i wiarygodne argumenty, że panowie, którzy dostarczyli tych rewelacji zostali potraktowani bardzo poważnie. Wskazówki te muszą z pewnością zawierać np. oryginalne mapy lub pisma wskazujące miejsce ukrycia, dokumenty przewozowe, dokumenty dotyczące zawartości transportu. Nikt chyba nie uwierzyłby w zasłyszane opowieści typu ... a ktoś wiedział i nam powiedział.

Ktoś jednak nieroztropnie, a może całkiem świadomie i celowo puścił informacje o wyżej wspomnianym piśmie w obieg, wywołując tym samym wiele dyskusji i spekulacji. Pytanie w jakim celu ? Prawdą jest, że podobnych powiadomień napływających do instytucji państwowych o odnalezieniu tajemniczego "złotego pociągu" było już wiele, wszystkie jak do tej pory okazały się czystą fantazją. Czy w tym przypadku jest inaczej ? Czy przedstawiona dokumentacja jest autentyczna, a ukryty kolejowy skład istnieje w rzeczywistości ? W 2012 roku mieliśmy podobny przypadek w Żarowie. Do Żarowskiej Izby Historycznej zgłosiła się bowiem osoba, która powoływała się na relacje nieżyjącego już mieszkańca Kalna (pochodzenia niemieckiego). Mowa była wtedy o tymczasowych torach kolejowych położonych przez więźniów, po których przejechać miał pociąg ukryty ("zasypany") następnie pomiędzy Żarowem a Kalnem. Jak widać wiele osób oglądało filmy "Złoto dla Zuchwałych" i "Parszywa dwunastka 2", mając potem fantastyczne, senne wizje. Oczywiście te informacje, które posiadają cień wiarygodności są następnie weryfikowane, lecz opowieści zasłyszane od dziadka, któremu "ktoś coś" opowiadał są dobrą receptą choćby na poprawę humoru. Wracając jednak do sensacji związanych z wałbrzyskim pociągiem pancernym to warto zastanowić się nad kilkoma sprawami. Po pierwsze zakładając, że owy transport istniał w rzeczywistości (nie istnieją na to żadne dowody) i wyruszył z Wrocławia (Breslau), to następnie musiał przemierzć szlak wiodący przez kolejne stacje i przystanki kolejowe: Lohbrück (ob. Wrocław Zachodni), Schmolz (Smolec), Schill (Sadowice Wrocławskie), Kanth (Kąty Wrocławskie), Mettkau (Mietków), Ingramsdorf (Imbramowice), Saarau (Żarów), Königszelt (Jaworzyna Śląska), Zirlau (Ciernie), Freiburg in Schlsien (Świebodzice). Wedle opowieści skład kolejowy zniknął gdzieś na torach za stacją w Świebodzicach a przed Wałbrzychem Szczawienko (Nieder Salzbrunn). Wielu badaczy tajemnic Dolnego Śląska, opowieści te uznaje za fikcję, jednak amatorzy poszukiwań "złotego pociągu" nie raz buszowali po nasypach kolejowych znajdujących się na 65 kilometrze (odległość od stacji początkowej; linia nr 274 Wrocław Świebodzki-Zgorzelec) żelaznego szlaku.

Kolejowy szlak, którym podążać miał legendarny pociąg ze złotem. Cyframi oznaczono kolejne stacje i przystanki kolejowe (poniżej), oznaczenia literowe: a) Wrocław Świebodzki, b) Wrocław Główny
(archiwum autora)

Groß Mochbern (Wrocław Zachodni), na 5,28 km linii (archiwum autora)

 

Schmolz (Smolec), na 10,46 km linii (archiwum autora)

 Schill (Sadowice Wrocławskie) na 14,89 km linii (archiwum autora)

Kanth (Kąty Wrocławskie), na 20,46 km linii (archiwum autora)

Mettkau (Mietków), na 30,26 km linii (archiwum autora)

Ingramsdorf (Imbramowice), na 35,93 km linii (archiwum autora)

Saarau (Żarów), na 42,71 km linii (archiwum autora)

Königszelt (Jaworzyna Śląska), na 48,45 km linii (archiwum autora)

Zirlau (Ciernie), na 53,81 km linii (archiwum autora)

Freiburg in Schlesien (Świebodzice), na 57,63 km linii (archiwum autora)

 Wedle krążących opowieści "złoty pociąg" zniknął gdzieś na 65 kilometrze żelaznego szlaku tuż przed stacją Nieder Salzbrunn (Wałbrzych Szczawienko), archiwum autora

Jeżeli pociąg wyjechał z Wrocławia, to musiało mieć to miejsce na jakiś czas przed okrążeniem Festung Breslau przez wojska radzieckie, które nastąpiło w nocy z 15 na 16 lutego 1945 roku. 8 lutego 1945 roku Armia Czerwona zajęła Kąty Wrocławskie. Działania wojenne doprowadziły do zniszczenia wschodniej części miasta oraz terenów zlokalizowanych w pobliżu stacji kolejowej. Wedle dostępnych map Armia Czerwona w dniach 8-13 luty przejęła zupełną kontrolę nad kolejowym odcinkiem Kąty Wrocławskie – Imbramowice. 12 lutego 1945 roku w nalocie pojedynczego samolotu radzieckiego (szturmowy Ił-2), uszkodzone zostały ponadto przewody trakcyjne na linii kolejowej w Żarowie (na wysokości ówczesnych Zakładów Zbożowych). Warto przy tym dodać, że na rozkaz gauleitera Dolnego Śląska Karla Hankego, 20 stycznia 1945 roku dokonano przymusowej pieszej ewakuacji większości pozostającej jeszcze we Wrocławiu ludności cywilnej. Od 15 lutego do 1 maja Luftwaffe utrzymywała most powietrzny z III Rzeszą. Przez 76 dni wykonano niemal 2 tysiące lotów i przewieziono do oblężonego miasta 1638 ton zapasów. Także drogą lotniczą w nocy z 5 na 6 maja 1945 roku, zrujnowany Wrocław opuścił sam wspomniany już guauleiter Dolnego Śląska, Karl Hanke uciekając samolotem typu Fieseler Fi 156 Stroch. Nie trudno zatem o wnioski, że transport kolejowy, jakim by nie był, to mógł opuścić Wrocław najpóźniej do dnia 7 lutego 1945 roku. Później (od 12/13 lutego) możliwy był ruch kolejowy jedynie od stacji w Żarowie w kierunku Wałbrzycha.

Interesująca jest rzekoma wzmianka w liście do starosty wałbrzyskiego o prawdopodobnej obecności dział samobieżnych, ustawionych na platformach ukrytego składu kolejowego. Podczas II wojny światowej w użyciu Armii Niemieckiej były działa pancerne: StuG III (10306 wyprodukowanych egzemplarz), StuG IV (1108 egzemplarzy), StuH 42 (1299 egzemplarzy), Sturmpanzer IV (306 egzemplarzy). Ponadto użytkowano tzw. niszczyciele czołgów: Marder (wersje I-III, ok. 2000 egzemplarzy), Nashorn (494 egzemplarze), Hetzer (2833 egzemplarze), Jagdpanzer IV (wersje 70A i V; ok 1200 egzemplarzy), Jagdpanther (384 egzemplarze), Jagdtiger (79 egzemplarzy), Elefant (90 egzemplarzy). Pytanie w tym miejscu jest zasadnicze w jakim celu miano załadować na platformy kolejowe kilka sztuk dział samobieżnych i wywozić je z frontu na jego zaplecze, po czym ukrywać wraz z innymi wagonami i lokomotywą ? Może ktoś znajdzie logiczne wytłumaczenie dla tej sytuacji. Nawet jeśli były to pojazdy uszkodzone i transportowane w celu naprawy i przywrócenia zdolności bojowej, to ich ukrywanie gdziekolwiek w tunelu lub pod nasypem jest niedorzecznością. Co innego transport z zaplecza, wiozący amunicję i sprzęt bojowy na linię frontu. Drogą kolejową dostarczono np. 24 kwietnia 1945 roku, 8 dział samobieżnych do Świdnicy, po czym utworzono z nich grupę bojową SS-Kampfstaffel Dirks. Grupa ta wraz z 10 Dywizją Strzelców bezskutecznie atakowała front w okolicy Sobótki, po czym wycofała się z powrotem do Świdnicy i stąd 7 maja 1945 roku przemieszczała się tocząc walki w kierunku Dobromierza. Bardziej prawdopodobnym wydaje się więc, że odkryty rzekomo pociąg, może być niemieckim pancernym pociągiem typu Panzerzug BP-42/BP-44. Tego typu pancernym pociągom obszerny artykuł (przeczytacie poniżej) poświęcił Jerzy Magnuski na łamach Nowej Techniki Wojskowej (nr 3 i 4/1995).

Wedle doniesień medialnych starosta wałbrzyski poinformowany został również o znajdujących się w ukrytym pociągu cennych materiałach przemysłowych. Czy mowa jest tutaj o dokumentacji, czy może o cennych surowcach/półproduktach ? Jeśli były tak bardzo cenne, że zostały ukryte, to nie chodzi tutaj raczej np. o miedziane lub aluminiowe kable (choć obecnie faktycznie cenne) ale o coś naprawdę wyjątkowego. Dodajmy tak na marginesie, że wedle naszych informacji w maju 1945 roku Armia Czerwona zabezpieczyła na bocznicy kolejowej Zakładów Chemicznych "Silesia" w Żarowie i stąd wywiozła dwie cysterny wypełnione gazem bojowym, którym najprawdopodobniej był tabun lub sarin !!! Co zdążyli stąd wywieź sami Niemcy, pozostaje na razie zagadką taką samą jak wałbrzyski "pancerny pociąg". Miejmy nadzieję, że już niebawem dowiemy się prawdy czy istnieje on w ogóle i czym jest wypełniony. Oby jednak cała ta "gorączka złota i diamentów" nie okazała się kompletną klapą, chwytem reklamowym lub zwykłym wpuszczaniem zachwyconych urzędników w maliny.

Samobieżne działo pancerne typu Stug IV (źródło)

 

 

 

 

 

 

 

 

Artykuł publikowany na łamach miesięcznika Nowa Technika Wojskowa (nr 3 i 4/1995)

 

Opracowanie
Bogdan Mucha

© 2022 Żarowska Izba Historyczna

Friday the 29th. By BlueHost Review and Affiliate Marketing.