Strona główna
Kolejowe fotografie oraz pośpieszny pociąg nr D192 przez Żarów do Berlina
Prezentowane poniżej fotografie wystawione były jakiś czas temu na jednym z zachodnich portali aukcyjnych. W sumie 8 sztuk, wykonanych najprawdopodobniej w różnym czasie i dwu miejscach oraz wywołanych przez różnych fotografów. Jeden z egzemplarzy, przedstawia postacie 5 mężczyzn, spośród których czterech, odzianych jest w mundury Niemieckich Kolei Państwowych Deutsche Reichsbahn z lat 1933-1945. Fotografia wywołana została na 9x6,5 cm belgijskim papierze fotograficznym Ridax (firma NV Gevaert Photo-Producten, zał. w 1899 r., połączona w 1964 r. z koncernem Agfa). Jej odwrotna strona zawiera odbitą pieczęć -nieczytelny wyraz- F 197 Saarau. Nie mamy co prawda stuprocentowej pewności, czy zdjęcie to zostało wykonane w Żarowie, czy tylko tutaj wywołane, jednak potwierdzony pieczęcią związek z tą miejscowością jest bezsporny. Pozostałe fotografie (wszystkie 7 sztuk), wywołane zostały na 7,4x10,5 cm papierze fotograficznym niemieckiej firmy Leonar-Werke Arndt & Löwengard (zał. 1905 r., połączona w 1964 r. z Agfą). Fotografie te (nr 1410, 2906, 0706, 2706, 2806, 2606, 3206), przedstawiają wizytację składaną przez wyższych notabli III Rzeszy na jednym z dworców kolejowych. Najprawdopodobniej ów dworzec, znajdował się poza granicami Dolnego Śląska (być może Galicja ?), a jego nazwa pozostaje nam nieznana. Udało się nam jednak zidentyfikować jedną ze sfotografowanych postaci, a jest nią Julius Heinrich Dorpmüller – prezes Niemieckich Kolei Państwowych (Deutsche Reichsbahn-Gesellschaft) w latach 1926-45 oraz minister transportu III Reszy w latach 1937-45, od 1933 roku także przewodniczący Zarządu Autostrad Rzeszy. Wedle innych spostrzeżeń jedna z osób sfotografowanych na egzemplarzu opatrzonym pieczęcią Saarau, znajduje się także na pozostałych zdjęciach. Pozwala nam to wysnuć hipotezę, że prezentowany zbiór jest pamiątką osoby – kolejarza, który mógł pochodzić z Żarowa lub też czasowo tutaj pracował i mieszkał ?
Czytaj więcej: Kolejowe fotografie oraz pośpieszny pociąg nr D192 przez Żarów do Berlina
Kompleksy pałacowo-folwarczne w Mrowinach i Siedlimowicach na rysunkach F.B. Wernera
Friedrich Bernhard Werner to niezwykle barwna, choć dzisiaj zupełnie nieznana postać, która żyła i tworzyła w XVIII wieku. Nazwisko to z pewnością mówi niewiele i aby w pełni scharakteryzować tajemniczego bohatera tego opracowania, trzeba przytoczyć słowa Ryszarda Lena, który tak oto pisze o Wernerze w swojej książce pt. Oleśnica miasto znane i nieznane, czyli oleśnicki rekonesans śląskiego Robinsona ... Początkowo miotał się między żołnierką a powołaniem zakonnym. Był posłańcem, adiutantem, kawalerzystą, inżynierem-fortyfikatorem w stopniu konduktora - kierownika budowy twierdzy Stade pod Hamburgiem, inżynierem-mechanikiem na stanowisku dyrektora maszynerii i projektanta scenografii, w tym machin latających, w teatrze namiestnika Czech hrabiego von Sporcka, werbownikiem żołnierzy i malarzy, tłumaczem w wojsku i librett operowych we Wiedniu, kancelistą rady w Ołomuńcu i obywatelem tegoż, kancelistą biskupa wrocławskiego, ale też bawidamkiem, kochankiem, pojedynkowym mordercą, zabijaką, wagabundą, kuglarzem, konowałem, lekarzem-hochsztaplerem, gospodarzem, świniopasem, miłośnikiem wina, piwa i fajki, domorosłym kaznodzieją, ale też gorliwym bywalcem bibliotek, archiwów, gimnazjów i kolegiów, klasztorów, gabinetów natury i osobliwości, dziejopisem, w końcu scenografem, czyli rysownikiem planów i widoków oraz reduktorem, czyli kopistą map. Krótko mówiąc był obywatelem Europy. Przemierzał ją pieszo, konno, statkami rzecznymi (w tym ciągnionymi przez konie) i morskimi. Nie zważał na trudy i niebezpieczeństwa, przed którymi chroniła go głęboka religijność. Trudno zliczyć miejscowości, które odwiedził, w każdym razie własnoręczne rysunki piórkiem, kolorowane farbami wodnymi, z wedutami europejskimi liczono kiedyś na kilkanaście tysięcy (dziś ok. 3 tyś.). Kim tak naprawdę był ten człowiek o stu twarzach ? Czy warto go dzisiaj wspominać ? a może ma też coś wspólnego z naszą pobliską okolicą ?
Czytaj więcej: Kompleksy pałacowo-folwarczne w Mrowinach i Siedlimowicach na rysunkach F.B. Wernera
Lwy von Korna - strażnicy pałacu w Siedlimowicach
Twórca przedwojennej świetności pałacu w Siedlimowicach, dr filozofii Heinrich von Korn urodził się 6 kwietnia 1829 roku we Wrocławiu. Pochodził z rodziny znanych wrocławskich wydawców gazet i książek. Aktywnie uczestniczył on w życiu publicznym Wrocławia, był członkiem wielu stowarzyszeń oraz radcą miejskim. Należał do inicjatorów powstania Muzeum Starożytności Śląskich. Hojnymi darami z własnej kolekcji wspomagał Śląskie Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu, do którego trafiły m. in. prace Adolpha von Menzela i Martena van Heemskerka. W 1892 roku sfinansował zakup budynku przeznaczonego następnie na Śląskie Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. W prywatnych zbiorach Heinricha von Korn znajdowały się dzieła zarówno mistrzów dawnych (np. wspomnianego już Martena van Heemskerka), jak i współczesnych: Antona von Wernera czy Arnolda Böcklina. W 1867 roku od hrabiego von Pückler nabył pałac w Siedlimowicach. Z inicjatywy von Korna rezydencja, która od połowy XVIII w. stanowiła czteroskrzydłowe założenie barokowe, została gruntownie przebudowana w latach 1873-1875. W rezultacie powstał neorenesansowy, dwukondygnacyjny pałac, pokryty dwuspadowym dachem z bogato zdobionymi lukarnami. Całość założona była na planie litery L. W tym samym czasie dobudowano do pałacu od strony północnej czterokondygnacyjną wieżę z cebulowatą kopułą, a od strony wschodniej kaplicę i niewielką oranżerię. Elewacje pałacu zdobił bogaty tynkowany detal w postaci pilastrów, obramień otworów okiennych, boniowania, dekoracyjnych szczytów, sterczyny, a także gryfów i maszkaronów. Główny portal ozdobiono herbem z dewizą rodziny von Korn, brzmiącą „CANDIDE ET CAUTE”, czyli "Zacnie i Przezornie". U wejścia do gruntownie odnowionej i rozbudowanej rezydencji, posadowiono dwie kamienne rzeźby przedstawiające lwy w pozycji stojącej z głowami zwróconymi ku sobie. Heinrich von Korn jako miłośnik i znawca sztuki, także tej starożytnej z pewnością dobrze znał symbolikę zwierzęcia, którym nakazał przyozdobić schody prowadzące do własnego pałacu. Wybór ten był zatem przemyślany.
Czytaj więcej: Lwy von Korna - strażnicy pałacu w Siedlimowicach
Nadtlenek wodoru - rakietowy specyfik III Rzeszy w Żarowie ?
Dla obeznanych z tematem pasjonatów historii II Wojny Światowej nadtlenek wodoru, kojarzy się z niczym innym jak napędem doświadczalnych łodzi podwodnych, myśliwców Mesersschmitt Me 163 Komet oraz pocisków rakietowych V-2, nad którymi prace rozwojowe prowadzone były początkowo w tajnym ośrodku doświadczalnym na wyspie Uznam w pobliżu wioski Peenemünde. Czy istnieje coś, cokolwiek co łączy Żarów lat 40-tych z chemicznym specyfikiem, w którym hitlerowscy prominenci pokładali szczególnie wielkie nadzieje na rozstrzygnięcie losów toczącej się wojny ? Ktoś na tak postawione pytanie odpowiedziałby, że chodzi z pewnością o tutejsze zakłady chemiczne. Trop taki przychodzi bowiem na myśl jako pierwszy, biorąc pod uwagę chemiczny profil założonych jeszcze w XIX wieku Silesia Verein Chemischer Fabriken Saarau. Tymczasem nadtlenek wodoru zagościł w 1942 roku jako temat przewodni korespondencji prowadzonej przez żarowskie zakłady szamotowe, wówczas Didier Werke A.G. Saarau z wrocławską firmą branży farmaceutyczno-laboratoryjnej Machowicz&Kuhle. Kartę korespondencyjną z interesującym zapisem odnalazł w Toruniu pan Roman Wojtacha i przekazał ją w ostatnich dniach do Żarowskiej Izby Historycznej.
Czytaj więcej: Nadtlenek wodoru - rakietowy specyfik III Rzeszy w Żarowie ?
Pocztowe pamiątki z Żarowa oraz pobliskich miejscowości
O żarowskiej poczcie pisaliśmy już dwukrotnie poruszając przy tym kwestie dotyczące stemplowania różnych przesyłek oraz lokalizacji siedziby miejscowego urzędu pocztowego na przestrzeni XIX i XX wieku. Uzupełnieniem tego jakże interesującego zagadnienia była obszerna wystawa zatytułowana "Żarowska Poczta 1861-1945", która miała miejsce w Żarowskiej Izbie Historycznej jesienią ubiegłego roku. Wówczas to zaprezentowane zostały pochodzące z kolekcji Andrzeja Bielca, liczne karty pocztowe, datowniki oraz inne materiały ściśle związane z żarowską pocztą. Dzisiaj wydawać by się mogło, że w miarę upływu czasu przyrost wszelkich informacji oraz materialnych śladów działalności instytucji zajmującej się obrotem przesyłek w Żarowie, będzie niewielki. Nic bardziej mylnego. Ku naszemu zaskoczeniu ciągle pojawiają się coraz to nowe, zwłaszcza "materialne" świadectwa działalności interesującej nas placówki. W większości są to kartki pocztowe, listy oraz znaczki pocztowe zawierające stemple nadawcze lub odbiorcze z nazwą miejscowości Saarau. Ich datowanie zamyka się najczęściej w ramach czasowych wyznaczonych 2 połową XIX wieku i rokiem 1945. Do rzadkości należą stemple polskie z okresu tuż powojennego, ale i takie też się trafiają, co zobaczyć można poniżej. Prezentowany tutaj zbiór jest poniekąd formą uzupełnienia dotychczasowej wiedzy o funkcjonowaniu urzędu pocztowego w Żarowe, ale też barwnym przedstawieniem jak dawniej wyglądały pocztowe przesyłki. Obok tego materiału prezentujemy również stemple urzędu pocztowego w Bukowie, Imbramowicach, Mrowinach, Wierzbnej oraz agencji pocztowej w Łażanach (później urzędu na co wskazywać może samodzielny stempel ?) i Pożarzysku
Czytaj więcej: Pocztowe pamiątki z Żarowa oraz pobliskich miejscowości
Paul Sacher i Fritz Krapp - pierwsze fotografie portretowe z przełomu XIX i XX wieku w Żarowie
Od wieków ludzie próbowali utrwalić widziane własnymi oczami obrazy, aby następnie móc je eksponować w rozmaity sposób. Uzdolnieni twórcy przez całe stulecia uwieczniali wybrane obiekty za pomocą wielu technik plastycznych, choćby takich jak węgiel oraz farby. W XIX wieku swoje narodziny miała nowa technika tworzenia trwałych obrazów, rozwijana i święcąca swój triumf po dzień dzisiejszy. Wówczas technikę tą nazwano fotografią. Trwałe obrazy powstawały za pomocą aparatu fotograficznego, przy wyzyskaniu materiałów światłoczułych i procesów fotochemicznych utrwalających wizerunek osoby, rzeczy, elementu architektonicznego, scenki rodzajowej, wydarzenia, krajobrazu, które po odpowiedniej obróbce fotochemicznej przeniesione zostają na papier fotograficzny. Pierwsze fotografie były początkowo niezwykle skomplikowane, czasochłonne oraz kosztowne. Z czasem upowszechniane i doskonalone stały się dostępne dla ogółu społeczeństwa. Już w XIX wieku fotografia dotarła do Żarowa. Mieszkańcy tej dynamicznie rozwijającej się osady przemysłowej mogli bowiem korzystać z usług świdnickiego fotografa Paula Sachera oraz powstałego nieco później miejscowego atelier Fritza Krappa. Dzisiaj zanim po przeszło 100 latach, spojrzycie na twarze osób fotografowanych przez obu portrecistów, przeczytajcie kilka słów o początkach tej niesamowitej techniki, która pozwala wracać do momentów z przeszłości.
Wojny Pruskie z XIX wieku, cz.1: Ginące ślady
Niemcy XIX wieku to obszar, gdzie szczególnie na sile przybrały tendencje do zjednoczenia państwa w jedną całość . Możliwe wówczas były jedynie dwa rozwiązania: zjednoczenie pod egidą Austrii (wizja wielkich Niemiec) i zjednoczenie dokonane przez Prusy (wizja małych Niemiec). Czas pokazał, że ostatecznie to ta druga – pruska opcja zyskała większą przewagę oraz okazała się faktem dokonanym. Wielką i niekwestionowaną rolę w procesie jednoczenia Niemiec odegrał ówczesny kanclerz Otto von Bismarck, który niezwykle zręcznie prowadził politykę izolacji Austrii paraliżując ją sojuszami z Rosją i Włochami. W tym właśnie czasie Prusy przeprowadziły wielkie reformy, zwłaszcza militarne, dzięki którym stworzona została jedna z najlepszych armii świata. W 1863 roku sąsiadująca z Prusami Dania ograniczyła autonomię niemieckiego Szlezwiku, Holsztyna i Lauenburga, które pozostawały pod rządami duńskiego monarchy Chritiana IX. Swój zdecydowany protest złożyły wtedy Prusy i Austria, które w 1864 roku zainterweniowały zbrojnie. Tak wybuchła zupełnie dziś zapomniana i nieznana tzw. wojna duńska. Po krótkich walkach i szybkim zwycięstwie koalicji prusko-austriackiej, dokonano podziału zajętego obszaru. W ten sposób Lauenbug i Szlezwik trafiły pod kontrole Prus, natomiast Holsztyn pod zwierzchność Austrii. Wspólna wojna z Danią nie ostudziła gorących, daleko idących pruskich zapędów, przez co konflikt pomiędzy niedawnymi sojusznikami był jedynie kwestią czasu. Międzynarodowy układ sił tuż przed samą konfrontacją był bardzo korzystny dla Królestwa Prus. Zawarty bowiem został sojusz z Włochami, przychylną postawę prezentowała Rosja, a zupełną bierność Francja. Wojna prusko-austriacka wybuchła w 1866 roku. Doskonale zorganizowane i świetnie wyposażone wojska pruskie w szybkim czasie uzyskały ogromną przewagę nad siłami sprzymierzonych państw niemieckich i Austrii. Ta ostatnia odniosła jedynie sukcesy na froncie południowym w walce z Włochami. Decydujące starcie miało jednak miejsce na terenie Czech, gdzie 3 lipca 1866 roku w wielkiej bitwie pod Sadową (Königgrätz), Austriacy ponieśli dotkliwą klęskę. Pokój podpisano ostatecznie w sierpniu 1866 roku w Pradze. W myśl zawartego układu Cesarstwo Austriackie musiało przekazać Włochom Wenecję, a Prusom Holsztyn. Do Prus włączono ponadto Hanower, Hesję, Nassau i Frankfurt. Rozwiązaniu uległ Związek Niemiecki, a państwa południowoniemieckie zawarły z Prusami przymierze militarne, oddając królowi pruskiemu zwierzchność nad wszystkimi siłami zbrojnymi. 18 sierpnia 1866 roku, łącznie 22 państwa północnoniemieckie zostały skonfederowane w powołanym Związku Północnoniemieckim. Rok później w lipcu 1867 roku utworzono Unię Celną i Parlament Związku Celnego.
Czytaj więcej: Wojny Pruskie z XIX wieku, cz.1: Ginące ślady
Historia techniki II Wojny Światowej: Broń chemiczna III Rzeszy
Trzecia Rzesza dysponowała potężnym arsenałem broni chemicznej: tabunu i sarinu. Dlaczego Hitler nigdy jej nie użył ? Z każdym mijającym kwadransem ból narastał, a około siódmej rano, gdy dostarczałem ostatni mój meldunek tej wojny, zaczęły mnie piec oczy. Po kilku godzinach moje oczy były niczym rozżarzone węgle i otoczyła mnie ciemność - tak Adolf Hitler wspominał w „Mein Kampf" chwilę, gdy został porażony w 1918 r. gazem musztardowym. Może to z powodu tych przeżyć po latach nie zdecydował o użyciu gazów bojowych przez III Rzeszę ? Na pewno pamiętał z I wojny, że po zastosowaniu nowych bojowych środków chemicznych przez jedną stronę konfliktu w krótkim czasie strona przeciwna odpowiadała podobną bronią. Jednak wielu frontowych kolegów Hitlera z czasów I wojny światowej zaprzeczyło, by uczestniczył aktywnie w walkach. Część z nich uważała go nawet za „wojskowego tchórza", który rzadko pojawiał się w okopach. Hitlerem mogło więc kierować coś zupełnie innego niż frontowe przeżycia. To istotna kwestia, bo w końcowym okresie II wojny światowej wódz III Rzeszy dysponował wystarczającą ilością broni chemicznej, aby wydłużyć czas trwania konfliktu lub nawet przechylić szalę losów wojny na korzyść państw Osi. Ocenia się, że niemieckie zapasy tabunu wynosiły wtedy blisko 12 tys. ton, a sarinu - od 60 do 400 ton. Mogły zabić tysiące ludzi ...
Czytaj więcej: Historia techniki II Wojny Światowej: Broń chemiczna III Rzeszy
Szkoła ewangelicka i katolicka w Łażanach do 1945 roku
Wiejskie szkoły na obszarze Śląska, działały już w XIV wieku, jednak wzmianki o nich z okresu poprzedzającego XVI wiek są znikome. Być może już na przełomie XV i XVI wieku, tzw. szkoły parafialne funkcjonowały przy każdym probostwie. Ok. 1500 roku być może istniały już szkoły w Łażanach (Laasan) i Mielęcinie (Pfaffendorf) o czy wspomina niemiecki badacz C.Herold w swoim opracowaniu pt. Schematismus der offentlichen evangelischen und katolischen Volksschule des Reg.-Bez, Breslau 1911. Prężny rozwój oświaty skupionej w osadach wiejskich nastąpił w XVI wieku za sprawą ruchu reformatorskiego jak i kontreformacji. Zarówno protestanci jak i katolicy zainteresowani byli wówczas zakładaniem szkół przy każdej parafii. Negatywny wpływ zwłaszcza dla rozwijającego się szkolnictwa protestanckiego przyniosły lata wojny trzydziestoletniej 1618-48 i akcja kontreformatorska, która wykorzeniła oświatę wraz z parafiami ewangelickimi. Jej powolna odbudowa w oparciu o sieć parafii katolickich nastąpiła w 2 połowie XVII wieku. W początkach XVIII wieku oprócz szkół łażańkiej i mielęcińskiej, działały szkoły w Bukowie (Bockau), Imbramowicach (Ingramsdorf; powstała przed 1677 r. ?), Krukowie (Raaben; powstała w 1670 r. ?) oraz w Wierzbnej (Würben; przed 1700 r.). Lata 40-te XVIII wieku to czas, kiedy Śląsk przechodzi pod panowanie Królestwa Pruskiego. W praktyce dla szkolnictwa oznaczało to odtworzenie na nowo sieci szkół protestanckich, których w ciągu zaledwie 5 lat powstał kilkaset. W tym czasie powstają szkoły w Gołaszycach (Gohlitsch), Imbramowicach (Ingramsdorf), Łażanach (Laasan) oraz w 3 ćwierci XVIII wieku w Przyłęgowie (Preilsdorf). Kolejne lata przyniosły wzrost zainteresowania sprawami oświaty oraz regulaminy dla szkół katolickich i ewangelickich w kwestii wieku uczniów obowiązków i czasu trwania edukacji. Ustawy szkolne z lat 1800-1801 nie tylko obciążały kosztami utrzymania szkoły przez gminę w 2/3 i zwierzchność feudalną 1/3, lecz także określały czas trwania edukacji w szkołach elementarnych dla dzieci w wieku 6 do 13 lat i w niedziele do 16 roku życia. Rozbudowa sieci szkół elementarnych przyniosła w 1 połowie XIX wieku powstanie placówek w Kalnie (Kallendorf) i Zastrużu (Sasterhausen). Do trzeciej ćwierci XIX wieku zaledwie jedna szkoła w naszej pobliskiej okolicy – łażańska dysponowała wybudowanym w początkach XIX wieku funkcjonalnym budynkiem, w którym realizowany był pełen program nauczania. Pozostałe placówki jeszcze w 3 ćwierci XIX wieku przedstawiały stan typowej zagrody chłopskiej – dom z mieszkaniem dla nauczyciela pomieszczeniem lekcyjnym oraz dodatkowo znajdująca się obok stajnia, chlewik i stodoła.
Czytaj więcej: Szkoła ewangelicka i katolicka w Łażanach do 1945 roku
Heinrich Gottfried Matuschka - astronom, fizyk, matematyk i znawca śląskiej flory z Pyszczyna
Kiedy w 1776 roku za oceanem w Filadelfii ogłoszono akt prawny autorstwa m.in. Thomasa Jeffersona, a więc słynną Deklarację niepodległości Stanów Zjednoczonych, na Dolnym Śląsku młody naukowiec z Pyszczyna, opublikował swoje monumentalne dzieło poświęcone roślinności Śląska. Jego praca do dziś stanowi cenne źródło poznawcze z zakresu botaniki naszego regionu. Kim wiec był owy autor, który tytułował się hrabią i baronem ? Heinrich Gottfried hrabia von Matuschka, baron von Toppolczan und Spaetgen, urodził się 22 lutego 1734 roku w Jaworze (Jauer), w rodzinie zamożnego szlachcica, barona von Spättgen und Toppolzan auf Pitschen. Wykształcony przez znakomitych nauczycieli na dworze ojca, uczył się następnie w Kolegium Jezuickim we Wrocławiu, gdzie po ukończeniu pełnego kursu i zdaniu egzaminów uzyskał stopień bakałarza i magistra filozofii. Z woli ojca poświęcił się następnie naukom prawniczym. W roku 1754 został referendarzem Oberamtsregierung we Wrocławiu, w roku 1755 udał się do Berlina, gdzie zdał egzamin przed Królewską Prawniczą Komisją Egzaminacyjną, później zaś przez rok pracował w tamtejszej kancelarii sądowej. W roku 1756 otrzymał stanowisko radcy przy Oberamtsregierung we Wrocławiu, z którego właśnie zrezygnował jego ojciec. W roku 1770 ze względu na stan zdrowia wystąpił ze służby i odtąd zajmował się głównie fizyką, astronomią i matematyką, opracowywał tablice astronomiczne, badał zjawiska atmosferyczne, mierzył barometrem wysokość różnych punktów w terenie, doskonalił przeróżne aparaty elektryczne, badał inklinację igły magnetycznej, jednak wyniki swych badań publikował rzadko. Jego prace były wysoko oceniane zarówno przez Akademię Nauk w Berlinie, jak i przez ówczesnych koryfeuszy matematyki - Lamberta, Grangego i Bernouilliego - z którymi Matuschka prowadził obszerną korespondencję.
Ostatni antykomunistyczny żołnierz Europy – August Sabbe
Walka nie kończy się nigdy. Zapewne właśnie taką dewizą kierował się August Sabbe – partyzant estońskich Leśnych Braci, a więc odpowiednika polskich Żołnierzy Wyklętych. Zwłaszcza w dniu ich święta 1 marca warto wspominać historię jednego z najzajadlejszych wrogów sowieckiego okupanta. Niestety do naszych czasów nie zachowało się wiele informacji o tym wspaniałym człowieku. Według dostępnych danych Sabbe był synem młynarza i młodzieńcze lata spędził na eksploatacji miejscowych lasów i podwyższaniu zdolności pływackich. W 1941 roku po raz pierwszy uciekł do lasu, aby uniknąć sowieckiej branki. Brał udział w wyzwalaniu i ustanowieniu Republiki Vastseliina, jeszcze zanim na tereny te wkroczyły wojska niemieckie. Kolejny pobór tym razem dla innego okupanta zmusił go ponownie do zniknięcia w lesie. Wyszedł z niego dopiero w wyniku amnestii, jaka miała miejsce po zakończeniu II wojny światowej. Powrót do młyna okazał się jednak fatalną w skutki decyzją. Młyn był miejscem spotkań i wymiany informacji, co chcieli wykorzystać Leśni Bracia i aparat bezpieczeństwa. Sabbe został zmuszony do udzielania informacji KGB, jednak nigdy nie złożył żadnego meldunku, co zirytowało radzieckie służby. Te po paru miesiącach postanowiły aresztować Sabbe za brak woli współpracy. Jednak i tym razem dopisało mu szczęście. Zdołał uciec funkcjonariuszom i pod ostrzałem wskoczył do pobliskiego wodospadu. Pomimo żmudnych poszukiwań jego ciała nie odnaleziono. Pewni śmierci Sabbe aparatczycy odeszli po przetrząśnięciu młyna i jego domu. Tymczasem lata spędzone na pływaniu zaprocentowały i przyszły partyzant wypłynął na powierzchnie w dużej odległości od funkcjonariuszy. Zrozumiał wtedy, że nie ma wyboru i musi podjąć walkę ze straszliwym sowieckim okupantem i dołączył do szeregów Leśnych Braci.
Czytaj więcej: Ostatni antykomunistyczny żołnierz Europy – August Sabbe